Dramatyczny nadmiar nieprzydatnej wiedzy i niedobór praktycznych umiejętności, czyli refleksja o szkole
Sylwester Wojnowski

Jak wiele innych dzieci, mój pięcioletni syn z miesiąca na miesiąc coraz mniej lubi spędzać jego dni w szkole. Jest to jedno z tych dzieci, które maszerują w rytm ich własnego bębenka, doskonale wiedzą czego chcą a czego nie. Z pewnością tego czego mój syn nie chce to bycie prowadzonym za rękę przez nauczycieli. Początkowe tygodnie i miesiące w szkole byly dla niego dość typowe. Później jednak zrobiło się nudno i tylko w niwielkim stopniu na wystarczająco ciekawe tematy.
Zmiany w podejści i zachowaniu mojego syna w stosunku do szkoły i rzeczy, którą są w niej od niego wymagane, skłoniły mnie do powrotu myślami i kilku refleksji nad moimi własnymi siedemnastoma latmi spędzonymi w szkołach wszelkiej maści i szczebla, od podstawowej, po pięć lat na uniwersytecie. W tym miejscu być może powinienem dodać, że było to dawno. Na moje doświadczenia z tamtego okresu patrzę z perspektywy siedemnastu lat od ukończenia formalnej edukacji i pododbnej ilości czasu spędzonych na rynku pracy.
Jak wielu z nas, na temat szkoły i nauczania mam opinię i szereg wniosków, niemniej od dawna nie zmienia się jeden, który daje się zawrzeć w jak poniżej.
O ile w dorosłym, zawodowym życiu, dziesięć procent czasu spędzamy na osiągnięcie ograniczonej ilości wyspecjalizowanej wiedzy, a 90% na jej praktyczne zastosowanie, o tyle w szkole podobną ilość czasu (90%) poświecamy, i to przez wiele lat, na naukę wszystkiego z wyjątkiem tego, czego po zakończeniu formalnej edukacji będziemy potrzbować w dorosłym życiu, zwłaszcza praktycznych zastosowań nabytej wiedzy.
Praca, a zwłaszcza praca na własny rachunek, pomimo, że być tak zdecydowanie moim zdaniem nie powinno, w wielu przypadkach jest czymś bardzo znacząco odmiennym od szkoły. Kiedy już dostaniemy coś do zrobienia za zapłatą, okazuje się, że potrzebujemy niewielki zasób bardzo ukierunkowanej wiedzy, którą będziemy w stanie zastosować praktycznie. Na nabycie 85 do 90% wiedzy, którą wówczas potrzebujemy, spędzamy jakieś 10 czy 15% czasu pracy, reszta to praktyczne jej zastosowanie celem osiągnięcia zamierzonego rezultatu.
Szkoła, zwłaszcza podstawowa, próbuje dać uczącemu się namiastkę wszystkiego i w jakimś stopniu rozpocząć teoretyczne przygotowanie do wszystkiego. W moim przekonaniu trwa to dobre kilka lat za długo. W międzyczasie o wiele za mało jest zajęć praktycznych, a o wiele za dużo ślęczenie nad książką w szkolnej ławie. Rezultat jest taki, że uczeń ani nie jest wystarczająco przygotowany teoretycznie ani nie nabył umiejętności praktycznych podczas czasu formalnej edukacji. W szkole średniej, a zwłaszcza na studiach, program jest bardziej skupiony i ukierunkowany. Niemniej, myśląc o tych stopniach w zdobywaniu wiedzy i umięjętności, trudno jest mi oprzeć się wrażeniu, że szkoła szkołą a życie życiem, bo wciąż za mało czasu spędzamy na praktyczne zastosowania nabytej wiedzy, a zbyt wiele na ciągłe jej poszerzanie.
Ucieczka od tej sytuacji następuje dopiero w dorosłym, zwłaszcza zawodowym życiu, gdzie mało kto dba o to ile wiemy czy pamiętamy z lat edukacji szkolnej. Bardziej interesujące dla potencjalnych pracodawcy jest to, co właściwie udało nam się z ogromem nabytej wiedzy praktycznie zrobić, czy jakie błędy w międzyczasie popełniliśmy. Innymi słowy, jak sobie dajemy radę z praktycznymi problemami w związanymi z tym czym się zajmujęmy. Jednym słowem, doświadczenie.
Z perspektywy wielu lat spędzonych w szkole, a następnie podobnej ich liczby poza nią, nasuwa mi się wniosek, że pierwsze osiem czy dziesięć lat w szkole, kiedy uczymy się najszybciej, powinien być skrócony do trzech, może czterech, podczas których wymagane byłoby przyswojenie przede wszystkim tylko podstawowej i najbardziej użytecznej w życiu wiedzy wraz z praktyką. Pozostały okres edukacji w ponad osiemćdziesięciu procentach czasu powinien być przeznaczony na naukę praktycznych zastosowań wyspecjalizowanej wiedzy z dziedziny, w której student chce się rozwijać.
Mam nadzieję, że kiedyś tego typu zmiany w szkołach zobaczę. Na tę chwilę, olbrzymia część czasu, którą nasze dzieci spędzają w szkołach, wydaje się być marnowana. Z pewności niektóre z tych dzieci podświadomie to czują. Inne już we wczesnym wieku doskonale o tym wiedzą i próbują protestować.