Klasyczne złap i wypuść na które Brytyjczyk regularnie się nabiera
Sylwester Wojnowski

Złap i wypuść w gabinecie stomatologicznym
Z pełnym przekonaniem o braku problemów w jamie ustnej wchodzisz do gabinetu dentystycznego.
Zasiadasz wygodnie w fotelu. Uśmiech od ucha do ucha. Czekasz na rozpoczęcie kwartalnego przeglądu zębów. Kilka miesięcy temu nie było nic do zrobienia. Dlaczego teraz miałoby być inaczej?
Dentysta, mimo że probóje nie dać tego po sobie poznać, wydaje się być poirytowany twoją pewnością siebie. Wybiera narzędzia i rozpoczyna przegląd.
Od zęba do zęba, górna szczęka, potem dolna. Nic do zrobienia, nic do zrobienia ... nagle chwila ciszy, a potem wymowne "hmm". Lewa dolna siódemka i ósemka do usuniecia, kończy dentysta odkręcając głowę w stronę biurka. Na twarzy satysfakcja. W ruchach na nowo odzyskana werwa.
Pytasz o szczegóły. W każdym twoim zdaniu niedowierzanie przeplata się z desperacją, odmową przyjęcia informacji do wiadomości, w końcu złością na zaistaniałą sytuację. Stomatolog jest nieugięty, przy każdej okazji powtarza, że podwójna ekstrakcja jest nie do uniknięcia. Wymiana zdań trwa już dobre 15 minut. Wszystko na nic.
Twój wybuch złości wydaje się tylko utwierdzać dentystę w postawionej diagnozie. Zmieniasz, taktykę. Tym razem próbujesz się targować. Przecież od dobrych kilku lat za stan twojego uzębienia odpowiedzialny jest ten sam stomatolog. Czy naprawdę nie da się uratować nawet jedego z tych zębów? Przecież nic szczególnego nie wydarzyło się w odniesieniu do twojego uzębienia przez ostatnie kilka miesięcy.
Lekarz pozostaje niugięty i stanowczo twierdzi, że doskonale wie co mówi. "Oba zęby do usunięcia", słyszysz powtórzone stanowczym głosem.
Zamierasz w bezruchu. Brak argumentów jest przytłaczający, a niemoc wpłynięcia na sytuację dołująca.
Prosisz o chwilę ciszy na zastanowienie. Po kilku minutach walki z myślami decydujesz się zaakceptować co zostało powiedziane. Podnosisz głowę i z wyrzutem na twarzy prosisz, aby to co musi być zrobione, został wykonane.
Stomatolog wydaje się być dokładnie w nastroju, w którym chciał być od początku wizyty. Otwiera on notatnik z kalendarzem i wyznacza termin zabiegu dla obu zębów na za tydzien.
Wracasz do domu pogodzonym z losem. Śniadanie, praca, obiad, kolacja, sen ... Tydzien mija jak z bicza trzasnął.
Jesteś spowrotem w fotelu. Znieczulenie zaaplikowane, asystentka ostatni raz przegląda narzędzia do ekstrakcji na półce obok twojego policzka. Lekarz jest gotów do zabiegu, ty blady na twarzy, aż żal patrzeć. Nagle słyszysz: "Będziemy usuawać tylko ósemkę. W siódemce założymy tylko wypełnienie, wszystko w ciągu jednej wizyty.".
Po obu zabiegach nie posiadasz się z radości. Nie liczy się ból po utracie zęba. Nie ma znaczenia, że wizyta kosztowała cię trzydzieści procent miesięcznych zarobków. Ważne jest, że lewa dolna siódemka została uratowana i jest wciąż do użytku. Czas iść spać. Jutro czeka cię kolejny ciężki dzień w pracy.
Brytyjski dług państwowy
Od blisko 12 lat bardzo podobna sytuacja ma miejsce w Wielkiej Brytaii. Oczywiście nie chodzi o zęby Brytyjczyków, ale o metody ograniczania długu publicznego w kraju przez torysów. Problemy z wysokim zadłużeniem Wielkiej Brytanii
nasiliły się po kryzysie ekonomiczny lat 2008 - 2009 i trwa nieprzerwanie po dziś dzień.
Pod koniec pierwszego dziesięciolecia XXI jak i w poprzedniej dekadzie dług państwowy był na relatywnie dającym się kontrolować poziomie. Cięcia wydatków nie były wówczas konieczne do stopni do jakiego je posunięto. Podatki dla korporacji powinny pójść w górę ale nie poszły bo prawica to tradycyjnie polityczne ramię biznesu. Torysi nie mogą sobie na takie działania pozwolić. W zamian większe obciążenia nałożono na zwykłych obywateli, głównie szeregowych pracowników. Tłumaczono to hasłem "naprawiamy dacy kiedy świeci słońce".
Sytuacja z długiem Wielkiej Brytanii drastycznie pogorszyła się w ostatnich dwóch latach. Pandemia pociągnęła za sobą mnóstwo nieprzewidzianych wydatków. Aby ratować miejsca pracy, rząd przez miesiące płacił milionom ludzi za siedzenie w domu. Znaczne sumy poszły na ratowanie przedsiębiorstw, czesto tych, które nie miały żadnej przyszłości. Kolosalne sumy przeznaczono na nieefektywny system śledzenia zakażeń coronawirusem. Dziesiątki miliardów funtów pochłonęła aplikacja do śledzenia zakażeń koronawirusem dla NHS. W połowie 2022 roku pośród ministrów pojawiły się głosy, że za wszystko to ktoś będzie musiał zapłącić.
Wojna na Ukrainie, głównie ze względu na błyskawiczny wzrost cen gazu i energii, zastopowała powrót gospodarki Wielkiej Brytanii do planowanego szybkiego wzrostu. Zamiast rozkwitu jest recesja i wysoka inflacja. Rząd, przyciśnięty do mury przez opinię publiczną i krytykę w gazetach, musiał kolejny raz interweniować, tym razem wspomagając gospodarstwa domowe w płątnościach za energię. Pomoc ta kosztuje kolejne miliardy funtów, które ktoś, czytaj podatnik, bedzie musiał spłacić z odsetkami.
Złap i wypuść a polityka w Wielkiej Brytanii
Początkowo była już premier Liz Truss zapierała się, że rząd nie dołoży się do rachunków ludzi dotkniętych wysokimi cenami energi, czyli niemal każdej osoby w tym kraju. Trwało to kilka tygodni. Opinia publiczna wymogła na premier ustępstwa. Niemniej, pomysł na przebrnięcie kryzysu był jak z wyżej opisaną wizytą u dentysty, czyli rób swoje, pamiętaj jedakże aby na koniec zrobić wrażenie, że klient coś dostaje. Zostaniesz bohaterem w jego oczach i pewnie nawet do ciebie wróci.
Nie minął miesiąc i mamy powtórkę z rozrywki. Nowy rząd z nowym premierem i kanclerzem (osobą odpowiedzialną za finanse państwa) od początku i tak głośno jak tylko można rozgłasza na lewo i prawo, że to co gospodarka Wielkiej Brytanii dziś potrzebuje to wyższe podatki dla każdego i głebokie cięcia w sferze wydatków publicznych. Społeczeństwo, w tym pracownicy NHS, policja i nauczyciele dostali kilka tygodni na reakcję zanim plan zostanie wcielony w życie. Jak można się spodziewać, dentysta nie wyrwie obu zębów. Rząd będzie próbował ale na koniec, nie z własnej woli ale pod naciskiem finansowo przyciśniętego do muru społeczeństwa będzie próbował ratować twarz twierdząc, że nie wszystkie cięcia i podwyżki podatków zostały wcielone w życie.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że brytyjskie społeczeństwo daje się torysom na ten sam numer nabierać często i regularnie. Kilka dni po tym jak rzeczona byłą premier Liz Truss poszła na wyżej nadmienione ustępstwa, rozmawiałem z koleżanką w pracy na temat rachunków za energię. Brytyjka ta byłą absolutnie wniebowzięta po tym jak usłsyszałą, że rząd postanowił ograniczyć maksymalny koszt rocznych rachunków za energie do kwoty 2500 funtów. Na pytanie, czy pamięta ile płaciła w zeszłym roku stwierdziła ze 650 funtów na rok. Tegoroczne rachunki w jej przypadku, nawet z pomocą od rządu prognozowane są na ponad 1600 funtów - blisko 2.5 raza tyle! Rząd, podczas gdy dotując korporacje z sektora energetycznego, kolejny raz wywinął sie minimalnym kosztem z pomocy dla zwykłych ludzi.
Co gorsza, otrzymana dziś pomoc nie jest bezzwrotna. Ktoś będzie musiał za nią zapłacić z odsetkami. Jak to często bywa pod rządami prawicy w UK, nie będą to ci, któch na to stać, ale przede wszystkim zwykli ludzie od lat na niskich dochodach.
Często gdy dostajemy djagnozę, która jest nie po naszej myśli, warto zasięgnąc opnii gdzie indziej. Być może w innym gabinecie dentystycznym nie byłoby potrzeby wyrywania ósemki, ani nawet wypełniania siódemki. Problem w tym, że Brytyjczycy, a zwłaszcza wystarczająca głosująca większość z nich, nie chcą ani politycznej ani ekonomicznej drugiej opinii. W kraju są inne partie polityczne, które nie były w rządzie od ponad dekady. Trudno sobie wyobrazić, że liberałowie czy lewicowcy dbali by o społeczeństwo i sferę budżetową gorzej niż robią to ostatnie rządy wybrane spośród polityków prawicy.
Złap i wypuść i tak w kółko na prawicy
Jak się okazuje, taktyka złap i wypuść (z jakąś dobrą wiadomością) jest w polityce naprawdę skuteczna. Większość społeczeństwa Wielkiej Brytanii przyzwyczaiła się, że nie ważne jak mocno rząd straszy, zawsze będzie coś aby odejść z uśmiechem na twarzy. Dla torysów jest to bardzo ważny argument w czasach wyborów parlamentarnych. Przecież wszyscy od lat widzimy, że w kryzysie robią oni co tylko mogą aby pacjent miał wystarczająco zębów by wrócić na kolejna wizytę.