Kontrola, czyli bycie ostentacyjnie niezadowlonym to jego praca
Sylwester Wojnowski

Och, ach inspekcja! Niezapowiedziana, niemniej godzina znana od dwóch godzin. Ratuj sie kto może! Większość z nas, tych którzy pracują, zna te dni. Nie zdarzają się one często, ale często cyklicznie. Jak już jeden się zdarzy, to jest to wydarzenie, zwłaszcza w naszej głowie. Być może pamiętamy poprzedni raz, kiedy, być może aby podnieść nam ciśnienie, znienacka pojawia się kierownik / inspektor z ponurą miną na twarzy. Wrażenie jakie ta osoba po sobie pozostawiła również było ponure. Zazwyczaj stać takiego gościa na grzeczne przywitanie, lecz po wstępnych kurtuazjach szybko przechodzi on do sedna wizyty. W końcu kto nie lubi powtykać nosa w to co robią inni i powytykać palcem to co jest nie tak.
Popatrzy tu, zajrzy tam, zapyta o to i o tamto. Wszystko w porządku póki co? Kontrola idzie nie po myśli! Czas na wnikliwszy rzut okiem. Na tym świecie nie ma rzeczy doskonałych, są tylko takie, którym nie było czasu dokładniej się jeszcze przyjrzeć.
Aha! Wreszcie coś! Zaczyna się biadolenie i lament o szeczegóły. Im więcej jest nie tak, a towarzyszący pracownik bardziej zaczerwieniony z powodu poprzednich potknięć, tym kotroler, choć mina na twarzy wciąż grobowa, wydaje się być w lepszym nastroju, bardziej rozmowny. Głos jakby uniesiony. Wreszcie rzeczy idą we właściwym kierunku! Nic tylko kontynuować inspekcje, marudzić, narzekać, uczynić siebie w oczach zakłopotanych pracowników jeszcze bardziej poważnym i zadziwionym zastanym stanem rzeczy. Udało się! Część chodzona zakończona. Czas na odpoczynek, ale zanim to: "Czy mogę zobaczyć dokumentację?" i jeszcze: "A gdzie jest to udokumentowane?".
Czas rozstać się z załogą, zabrać ze sobą dokumentację, znaleźć jakieś spokojne miejsce, zamknąć drzwi od wewnątrz i ropocząć sesję studiowania formularzy i zgromadzonych na nich podpisów.
Po godzinie czy dwóch i grzecznym lecz stanowczym: "Dziękuję i do zobacznia", kontroler opuszcza miejsce kontroli, a wraz z nim zmieszanych pracowników pozostających w stanie niedowierzania co do wrażenia jakie (nie)zapowiedziany gość odniósł oraz jego wniosków z odwiedzin.
To co załodze utkwiło w głowach i stało się przedmiotem konwersacji między jej członkami po kontroli, to marudzenie i narzekania kontrolera na temat niedociągnięć, ale nie słowa uznania, których po prostu nie było, a które każdy z jej członków wie, powinny były się pojawić.
Bycie inspektorem lub kierownikiem często wiąże się z byciem widocznie i ustawicznie niezadowolonym, szczególnie w obecności kontrolowanych / podwładnych. Zachowanie takie zwiększa odczucie presji i dystansu, powoduje, że kontrolowani zaczynają czuć się niepewnie, a w ich głowach pojawia się przekonanie, że obowiązki nie zostały dopełnione.
Tymczasem prawda jest nieco inna. Kontrolujący doskonale wie, że sprawozdanie z kontroli, aby przyczyniło się do poprawy w kontrolowanym miejscu, pomijając skrajne przypaki, nie może mieć wydźwięku krańcowo pozytywnego lub negatywnego. Doskonale wie on również, że bez miejsca do kontroli nie ma miejsca dla kontrolującego.
Grobowa mina i wyrazy niezadowolenia z zastanej sytuacji to (główna) część profesjonalnego wizerunku kontrolującego podczas kontroli. Sprawa ma się podobnie z wszelkiej maści kierownikami. Niezadowolenie pomaga w wywarciu presji na załodze i zwiększeniu jej motywacji. Każdy doświadczony kierownik wie, że bycie zbyt pobłażliwym i przyjacielskim wobec podwładnych bardziej szkodzi niż pomaga, bo może skończyć się odpreżeniem i niższą produktywnością.
Z punktu widzenia pracowników, kontrole to godziny wzmożonego napięcia w miejscu pracy. Często oliwy do ognia dodaje grymaśne zachowanie i nieprzychylne komentarze kontrolującego. Jak sobie radzić z tym napięciem? Przede wszystkim, zawsze warto mieć z tyłu głowy, że na niektórych stanowiskach, zwłaszcza takich jak kierownik czy kontroler, bycie ostentacyjnie niezadowolonym i narzekającym to nieodłączna, niemal domyślna część zawodowego wizerunku w pracy, którą nie warto zbytnio zawracać sobie głowy.