Las, desczowa pogoda i błoto są nie do przecenienia dla zdrowia.
Sylwester Wojnowski

Za każdym razem gdy jest okazja, mój pięcioletni syn wskakuje w każdą napotkaną kałużę.
Im głębsza i bardziej blotnista tym lepsza. Im większy plusk, tym większa radość.
Im bardziej mokre spodnie i zabłocone buty po spacerze, tym
głębsze poczucie dobrze wykonanej pracy.
Nikt tego dziecka tego zachowania nie nauczył. Ani ja ani jego matka, ani nawet telewizja ( która swoją drogą rzadko kiedy ma okazję oglądać ).
Skąd więc nawyk odwiedzania kałuż? Być może jest on zapisany w genach?
Ja, kiedy byłem w wieku mojego syna, robiłem dokładnie to samo.
Co więcej, już jako dorosły mężczyzna, robię to czasem i dziś. Czasem z przekory, czasem dla zabawy, a czasem bo wiem, że po prostu ma to sens.
Jak się okazuje, spacery w deszczu, lub zaraz po nim, wizyty w lesie czy wyżej nadmienione
zabawy z kałużami to świetna okazja aby poprawić jakość i różnorodność mikroflory w przewodzie pokarmowym i na skórze, a co za tym idzie wzmocnić odporność.
Co więcej, leśny spacer w deszczową pogodę okazuje się mieć pozytywny wpływ na humor.
Deszowa pogoda sprzyja szybszemu rozprzestrzenianiu się i wchlanianiu mikroorganizmów, które
potrafia poprawić nasze samopoczucie. Im starszy las tym lepiej, im bardziej zabagniony, oddalony od cywilizacji
i nieuregulowany tym większe korzyści dla zdrowia i samopoczucia.
Fakty te potwierdziło kilka ostatnich badań wykonanych w Stanach Zjednoczonych i Skandynawii.
Naukowcom zajęło troche czasu aby zrozumieć to co dzieci, jak również mnóstwo dorosłych, wydają się mieć pod skórą i wiedzieć od pokoleń.
Odkąd pamiętam, przez blisko 40 lat, zawsze miałem lasy lub parki w okolicy.
Mieszkając w Siedlach, 100 km na wschód od Warszawy, wystarczyło 10 minut spaceru aby znaleźć się jesienią w lesie na grzybobraniu, a zimą na zaśnieżonej leśnej górce na nartach lub sankach.
Kiedy przeprowadziłem się do Eastbourne, szybko znalazłem
dwa parki, do których szedłem na spacer co najmniej 2 razy w tygodniu.
W Wakefield również mieszkam bardzo blisko zalesionego terenu. Jest tu naprawdę spory park w środku miasta i kolejny, nieco mniej uczeszczany w pobliskiej wiosce zwanej Wrenthorpe, która znajduje się o rzut beretem od miejsca gdzie mieszkam.
Poznawszy zalety, jakie niosą ze sobą leśne spacery w deszczu, cieżko jest mi sobie wyobrazić, że w przyszłości miałbym mieszkać w okolicy
gdzie nie ma lasu lub parku. Mój syn chyba również nie byłby zadowolony. W końcu dla dziecka kałuża pełna blota gdzieś na leśnej drodze oferuje znacznie więcej frajdy niż troche wody po deszczu na chodniku czy ulicy w środku dużego miasta.