O zdrowiu Mniej znaczy więcej, czyli refleksja o odcięciu się od nadmiaru informacji
Sylwester Wojnowski

Kilka lat temu udało mi się na dobre odzwyczaić od oglądania i słuchania telewizji i radia, a zwłaszcza programów informacyjnych w obu mediach. Z perspektywy czasu z pełnym przekonaniem mogę powiedzieć, że wcale ani tych technologii ani treści jakie one przekazują mi nie brakuje. Wręcz przeciwnie. Czas, który wcześniej przeznaczałem na kosumpcję papki informacyjnej, filmów czy wydarzeń sportowych zainwestowałem w zajęcia wymagające większej aktywności fizycznej i zaangażowania, a co za tym idzie, dające większą satysfakcję i poczucie lepiej wykorzystanego czasu.
Pustkę po starych technologiach w dużej mierze wypełnił też internet. Łatwość dostępu do informacji i cyfrowej rozrywki jaką oferuje sieć nie ma sobie równych po dziś dzień. Sama świadomość istnienia informacji na niemal każdy temat i ich dostępność na wyciągnięcie ręki to błogosławieństwo. W moim przypadku po kilku latach to błogosławieństwo zmieniło się w przysłowiowe przekleństwo. Treści, które udało mi się porzucić wraz z telwizją i radiem, bardzo szybko odnalazłem w sici.
Mijały dni, czasem tygodnie, a postęp w realizacji moich planów, zarówno tych wymagających natychimastowego działania jak i tych długoterminowych, często wyglądał niesatysfakcjonująco lub kompletnie zatrzymał się w miejscu. Rzeczy, które wymagały zarówno czasu jak i uwagi nie zawsze wystaraczającą ilość tych zasobów otrzymywały.
Zirytowany pietrzącymi się obowiązkami i mizernym postępem, pewnego dnia zrobiłem to co często robię kiedy mam problem, czyli wyłączyłem laptopa, odłożyłem telefon komórkowy na półkę i poszedłem na długi spacer po lesie. W jego trakcie podjąłem decyzję, że na przegląd treści w internecie, które bezpośrednio nie odnoszą sie do tego co aktualnie mam do zrobienia będę poświęcał nie więcej niż 10 minut na dzień i tylko wówczas, kiedy wszystko zaplanowane na dany dzień zostało już zrobione.
Wprowadzenie tej zmiany w życiu było dość łatwe, utrzymanie jej na dłuższą metę okazało się jednak prawdziwym wyzwaniem, zwłaszcza w dni, kiedy większość moich obowiązków musiałem wykonać na komputerze. Niemniej po jakimś czasie zmiana stała się rutyną, a jej pozytywne skutki są dziś dla mnie trudne do przecenienia.
Po pierwsze każdego dnia mam znacznie więcej czasu na to co wymaga wykonania. Poziom mojego skupienie nad tym co robię, czytam i potrzebuję zapamiętać znacznie się poprawił. Wreszcie, mała ilość czasu na przypadkowe treści sprawia, że jeżeli już czytam artykuł w sieci, to zazwyczaj nie mam czasu na więcej niż jeden czy dwa dziennie. Stąd staram się zapewnić, że są to teksty wysokiej jakości.
Przeładowanie nadmiarem informacji, a zwłaszcza zbyt dużą ilością codziennych wiadomości to problem, z którym boryka się wiele osób w dzisiejszym świecie. Wiadomości w telewizji, radio, czy internecie często charakteryzują się negatywnym ładunkiem emocjonalnym. Są one skonstuowane tak, aby wywołać pewne określone emocje, złość, strach, żal i wreszcie pozostawić nas w poczuciu, że pomimo że nasze emocje zostały wzburzone i chcemy coś zrobić, to nie możemy mieć żadnego wpływu na wypadki w przedstawionym wydarzeniu.
Stąd też, zredukowanie ilości negatywnych treści to konieczny krok na drodze do poprawienia ogólnego samopoczuciem psychicznego, zmniejszenia pozczucia bezradności, a w dłuższym okresie rozwinięcia stanu wyuczonej bezradności wobec wydarzeń we własnym życiu, na które najczęściej mamy znaczny wpływ.
Ilość informacji dostępna dziś na wyciągniecię ręki, jak i ciśnienie jakiemu każdy z nas jest dziś poddawany wzrosły wielokrotnie w porównaniu do tego co miało miejsce kilkanaście czy kilkadziesiąt lat temu. Poddanie się temu naporowi niesie ze sobą wiele negatywnych skutków, począwszy od utraconego czasu, przytępionej uwagi i skupienia, niższej produktywności, na zaburzeniach emocjonalnych i pogorszonym zdrowiu psychicznym ze wszystkim ich następstwami skończywszy. Stąd też jest niezmiernie ważne, aby poświęcić chwilę czasu na przegląd tego ile i jakie informacje do nas trafiają, uregulować ich napływ i wreszcie zapewnić, że strumień ten nie przerodzi się w rwącą rzekę z biegiem czasu.
Koniec końców, w dobie internetu każdy z nas jest tylko o jedno kliknięcie od treści, które kosztują nas czas, a być może nawet coś więcej, a wnoszą nic pozytywnego do naszego życia.