Tematyka: O problemach
Nie zastąpione pokolenia, czyli refleksja o przyczynach i skutkach spadającej dzietności
Sylwester Wojnowski
Dodano: 2023-08-08 02:09:38
Obecny konflikt na Ukrainie wydaje się być jedną z głównych przyczyną drastycznego spadku
liczby narodzin u naszego wschodniego sąsiada. W kraju gdzie przyrost naturalny od lat jest niski, przed rozpoczęciem wojny z Rosją rodziło się tylko około 20 tysięcy dzieci na miesiąc. W 2022 roku liczba ta spadła o blisko 30%, do około 16 tysięcy. Przykład Ukrainy jeszcze raz potwierdza, że kraje doświadczające brutalnego konfliktu prowadzonego z użyciem coraz bardziej skutecznych narzędzi do zabijania nie są właściwym środowiskiem do rodzenia dzieci.
Na szczęście w większości krajów na naszej planecie, zwłaszcza w tych gdzie panuje demokracja, a systemem gospodarczym jest kapitalizm, ludzie nauczyli się żyć bez masowego rozlewu krwi. W tych krajach warunki do życia są na ogół lepsze, jest mniej przestępstw i korupcji, opieka zdrowotna od poczęcia aż po śmierć przyzwoita, a wielu ludziom żyje się dostatnio. Biorąc to wszystko pod uwagę, chciałoby się założyć, że rezultatem musi być wzrost w liczbie rodzących się dzieci. Niestety, okazuje się, że byłoby to założenie błędne. Poza nielicznymi wyjątkami, od lat, a w większości przypadków całych dziesięcioleci, przyrost naturalny w bastionach demokracji i kapitalizmu spada. Powodów tego stanu rzeczy jest co najmniej kilka.
Jednym często wymienianym jest rewolucja w dziedzinie antykoncpepcji, która miała miejsce w drugiej połowie poprzedniego wieku. Kolejnym, stale rosnące skażenie środowiska chemikaljami, w tym, takimi, które nigdy w naturalny sposób nie zostaną rozłożone oraz wszelkiego rodzaju plastikami. Inny powód to to, że część potencjalnych rodziców woli spędzić młodość podróżując lub po prostu zaspokając własną ciekawość i ambicję w zakresie kariery zawodowej niż niańczyć dzieci.
W moim przekonaniu istnieje jedna przyczyna, która w szczególności zasługuje na nadmienienie w tym miejscu, a o której rządzący nie chcą mówić być może dlatego, że poruszenie tematu mogłoby przyczynić się do popsucia ich widoków na karierę w sektorze prywatnym po zakończonym życiu w polityce. Mianowicie, w krajach gdzie główny nacisk kładziony jest na rozwój gospodarczy i panuje kapitalizm, ale także tam gdzie korupcja jest powszechnym problemem, jak na Ukrainie, Rosji czy do pewnego stopnia także Chinach, przeciw obecnym i potencjalnym rodzicom prowadzona jest prywatna brutalna wojna ekonomiczna. O ile klikadziesiąt lat temu na utrzymanie czteroosobowej, a nawet wiekszej, rodziny wystarczała jedna pensja, o tyle dziś wiele rodzin znajduje się w sytuacji, gdzie obydwoje rodziców pracuje, a mimo to wciąż brakuje do przysłowiowego pierwszego.
Jedną stałą w systemie, w jakim przyszło żyć wielu dzisiejszym rodzinom jest to, że znajduje się w nim niezmiennie zbyt wiele papierowego, a w ostatnich czasach cyfrowego, pieniądza, co skutkuje inflacją. W rzeczywistości inflacja jest wbudowana w ten system i sztucznie podtrzymywana powyżej zera. Ceny muszą i ostatecznie zawsze rosną.
Inna stała to to, że dzieci dla podstawowej jednostki w systemie kapitalistycznym, jaką jest firma, są po prostu problemem. Najlepszy pracownik to taki, który nie posiada rodziny, którego największym celem jest zarobienie tak dużej ilości pieniędzy dla firmy jak tylko możliwe, i który może oddać maksymalną ilość czasu, elastyczności i uwagi pracodawcy zamiast własnym dzieciom. Kobiety, z racji prawdopodobnej przerwy na poród i opiekę nad dzieckiem, lub kilkoma, widziane są jako mniej wartościowy nabytek dla pracodawcy, co nierzadko przejawia się niższymi zarobkami za wykonanie tej samej pracy w porównaniu do mężczyzny.
Firmy w kapitalizmie wymagają od ich pracowników elastyczności i mobilności. Z tych powodów pewna część osób, które zajmują średnie i wyższe korporacyjne szczeble kierownicze nie może na dłużej pozostać w miejscu gdzie miejszkają ich rodzice czy pozostali członkowie rodziny. Dziecko setki czy tysiące kilometrów od bliskich oznacza brak pomocy w opiece jaką tradycyjnie zaoferowaliby dziadkowie, babcie czy nawet rodzeństwo rodziców dziecka. Najczęściej niedostosowana do rzeczywistych potrzeb ofertą pomocy od państwa w zakresie opieki nad dzieckiem niewiele w tym obrazie poprawia. Do wychowania dziecka potrzeba wioski, przyszywana opieka na kilka godzin w najbardziej dogodnym dla opiekuna czasie nie może się równać z tą, jaką w poprzednich pokoleniach otrzymałoby ono od członków szerokiej rodziny.
Posiadanie dziecka robi rodziców bardziej podatnymi na ciosy. Nie są to, jak na wojnie, ciosy wymierzone ręką czy narzędziem wykonanym z metalu czy drewma. W kapitalizmie bół sprawiają ciosy, które uderzają po kieszeni, a ich skutecznym wymierzaniem zajmują się sprzedawcy usług i produktów. Są to firmy posiadające wiele lat wiedzy i doświadczenia, takie, które mają aktualne i dokładne dane na temat rynku, na którym operują, znakomite narzędzia analityczne i rozeznanie w działaniu na powierzchownie regulowanych rynkach. Weźmy na przykład tanie linie lotnicze i ich politykę biletową. W czasie przerw w szkole, zwlaszcza długiej przerwy wakacyjnej bilety lotnicze nierzadko kosztują cztery, pięć a czasem więcej razy tyle, ile w pozostałych, szkolnych okresach roku. Innymi słowy bilet dla dziecka w wakacje jest wielokrotnie bardziej kosztowny niż bilet dla jednej osoby na czas, kiedy dzieci ślęczą w szkolnych ławkach.
Kapitalizm to system ekonomiczny, który przyzwala na tworzenie bezwzlgędnych drapieżników tj. firm i korporacji, których głównm celem jest osiągnięcie tak wysokiego zysku jak tylko możliwe. Cel uświęca środki, a im mniej uregulowany rynek tym mniej reguł postępowania i zakazanych narzędzi, które można wykorzystać w poszukiwaniu, zdobyciu i dopadnięciu ofiary, czyli klienta. Rodziny wielodzietne, zwłaszcza te oddalone od ich bliskich są szczególnie narażne. Niewiele lepsza jest sytuacja wielu typowych pod względem dochodu rodzin z jednym dzieckiem.
Osoby, które być może chciały w jakimś okresie życia założyć rodzinę, po zrozumieniu w jakim środowisku przyszło im żyć, zmieniają zdanie, nie szukają partnera na dłużej i nie mają dzieci. Dla wielu z nich utrzymanie samego siebie przy stale rosnących cenach i tylko minimalnie rosnących zarobkach jest wystarczającym wyzwaniem. Wzięcie na plecy dodatkowych obowiązków, które wymagają czasu, nakładów finansowych i redukują elastyczność w sytuacji, w której niemal każda inna osoba w rodzinie jest pod podobną presją, a rodzice nie zawsze są w stanie pomóc, po prostu nie ma żadnego sensu i w najlepszym przypadku przeciętne szans na sukces. Po co więc podejmować ryzyko?
Spadająca dzietność jest światowym trendem, który jest szczególnie zauważalny na przykładzie krajów, gdzie pościg za zyskiem i dominacją globalnych rynków oraz brak równowagi pomiędzy socjalizmem i kapitalizmem jest ekstremalny. W krajch jak Japonia czy Korea Południowa, w których konkurencja w wyścigu o pracę i lepsze warunki życia jest szczególnie duża, na jedną kobietę przypadało średnio odpowiednio 1.3 i 0.9 dziecka w 2022 roku. W Wielkiej Brytanii współczynnik dzietności wynoski 1.6 a w Stanch Zjednoczonych 1.7. W tym miejscu warto dodać, że współczynnik dzietności, który umożłiwia zastępowalność pokoleń to około 2.3.
W dłuższej perspektywie niska liczba dzieci oznacza dla państwa, a co za tym idzie podatnika, starzejące sie społeczeństwo, zwiększone wydatki na opiekę zdrowotną, niższe wypływy z podatków, wyższe wydatki z budzetu państwa i wyższy dług publiczny, tworzenie pieniądza bez pokrycia przez banki centralne, inflację, wyższe stopy procentowe, zastój w gospodarce i znikające usługi publiczne. Z tego stanu bardzo trudno jest się wydostać bez kolejnego dodruku pieniądza i dalszego wzrostu cen, a w rezultacie położenia dodatkowego ciężaru na barki tych, którzy już wcześniej nie do końca dawali sobie radę.
W wielu krajach, rządy, niezależnie z której strony spektrum politycznego się wywodzą, widzą problem niskiej dzietności i próbują z nim walczyć poprzez obniżanie podatków czy inną pomoc finansową dla rodzin z czwórką lub większą ilością dzieci. Jak dotąd efekty tego typu zabiegów niemal wszędzie okazały się jednak mizerne. W Polsce współczynnik dzietności to 1.5 i pomimo programów pomocowych dla rodzin jak 500+ niemal co roku spada. Ludzie w wieku reprodukcyjnym, lub ci, którzy są w okolicach jego osiągnięcia, rozumieją, lub po prostu czują, że dziecko to cel na plecach i jedna z najprostszych dróg do własnych problemów ekonomicznych w środowisku, gdzie niemal wszystko co jest potrzebne do życia trzeba kupić za niewspółmierną do wartości cenę, a celem banków centralnych jest inflacja na poziomie 2% z regularnymi okresami, kiedy jest ona wielokrotnie wyższa przez miesiące, a nierzadko lata.
Jakie więc kroki należy podjąć aby zwiększyć współczynnik dzietności. Na początek, dobrze byłoby przyznać, że konkurencja pośród drapieżników przed niczym nie chroni ich ofiar. Koniec końców, ów ofiry, czyli klienci, przypadną organizacji, która wygra rywalizację. Firma (czasem kilka firm), które zdominują rynek, wykorzystując swoją pozycję i brak alternatyw narzucą jeszcze wyższe ceny, które klient, z braku wyboru, będzie musiał zaakceptować. Wyższe ceny usług i towarów, oznaczają więcej zaciskania pasa i mniejszą stabilność finansową. Mniejsza stabilność finansowa to mniejsze szanse na rozpoczęcie długotrwałego i złożonego projektu jakim jest założenie rodziny z dziećmi, a następnie jej utrzymanie do co najmnije momentu, kiedy dzieci są pełnoletnie i zdolne do samodzielnego utrzymania.
Bez maksymalnie daleko idącej regulacji kluczowych rynków, jak rynek mieszkaniowy, połączonych z tak wysokim opodatkowaniem zysków, które nie zostały zainwestowane w infrastrukturę państwa jak to tylko możliwe, a następnie maksymalnej możliwej redystrybucji uzyskanych przychodów w kierunku młodych osób, które chcą i wciąż mogą założyć rodzinę i mieć dzieci, niwiele ma się w moim przekonaniu szansę poprawić.
Wyspecjalizowane, wiodące firmy operujące w ich sektorach gospodarki rynkowej mają już dziś kolosalną przewagę nad pozostałymi partycypantami rynków towarów i usług. Biorąc pod uwagę postęp technologiczny i adaptację nowych narzędzia jak sztuczna inteligencja i dostęp do taniego kapitału, przewaga ta będzie się tylko powiększać.
Konkurencja, zwłaszacza poza pierwszą fazą, w walce o dominację nad rynkiem to najczęściej nic więcej jak tylko iluzja, która w ogólnym razrachunku niemal nic nie zmienia. Bez maksymalnego opodatkowania i niemal kompletnej redystrybucji przychodów z opodatkowania firm, w kierunku usług dla ludności i wspomożenia zwłaszcza tych grup społecznych, które niosą na swoich barkach ciężary związane z narodzinami i wychowaniem dzieci, szanse na odwrócenie trendu spadającej dzietności będą znikome. Jeżeli w najbliższych latach nie nastąpią rzeczywiste i właściwe finansowane zmiany, Polska, tak jak większość innych krajów, gdzie kapitał i zysk są postrzegane jako najważniejsze, znajdą się na drodze ku staremu i schorowanemu społeczeństwu, jak to, które już dziś można zaobserwować w Korea Południowej, Japonii czy Włoszech.