Pierwszy gol ustawia mecz, czyli doroczny inflacyjny boom w angielskiej Premier League
Sylwester Wojnowski

Kolejny sezon kopanej w piłkarskich ligach w Anglii zakończony. Kto miał zdobyć tytuł, tak się złożyło, że ten tytuł zdobył, a kto jeszcze pamięta, kto ten tytuł zdobył, ten zuch i może się uważać za prawdziwego fana i znawcę angielskiego futbolu. Koniec końców jednak, w piłkarskim śwatku, jak wszędzie indziej, natura nie znosi próżni. Po emocjach sportowych ropoczynają się emocje biznesowe, które można by podsumować jednym słowem: przeprowadzki.
Jak dobry będzie sezon przeprowadzkowy zależy w znacznej mierze od tego w której części tabeli dana drużyna zakońzyła sezon kopany. Jeżeli jest to górna połowa, a przy tym największe kluby są w pozycji do walki o europejskie trofea, sytuacja jest idelna. Jednocześnie jest to niemal książkowy przykład, z pomocą którego, nawet dziecku można wytłumaczyć czym jest i jak działa inflacja.
O rzut beretem, czyli z Londynu do Londynu
Tuż po zakończeniu piłkarskiego sezonu zaczęła się saga transferowa z Declanem Rice'm w roli głównej. Rice to już były gracz West Ham United. Jego drużyna z pewnymi trudnościami utrzymała się w lidze, w międzyczasie jednak wygrała też Puchar Ligi Europy.
West Ham United wraz z ich graczami miał się więc gdzie pokazać i udowodnić, że zarówno on jak i jego koledzy nie są grupa, która nigdy nic nie wygrała i już nie wygra. Trofeum w gablocie i rozgłos w środkach przekazu zwróciły uwagę na najważniejsze postacie w tej drużynie. Rice, pomimo, że gracz o uznanej renomie, nie jest seryjnym zwycięzcą i z pewnością nie może się równać z największymi gwiazdami piłki nożnej, niemniej Arsenal Londyn, który we właśnie zakończonym sezonie zakończył na drugim miejscu w tabeli, zagiął parol na gwiazdę lokalnego rywala i ostatecznie dopiął swego wykupując gracza za bardzo przyzwoite dla sprzedającego 105 milionów funtów.
Kwota ta, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że uzyskana bardzo wcześnie w sezonie transferowym ustawiła poprzeczkę dla innych transferów w angielskiej pierwszej lidze. Innymi słowy, jeden klub o bardzo głębokich kieszeniach ustawił poziom cen za graczy dla wielu innych w lidze. Także dla wielu klubów spoza Anglii był to sygnał, że jeżeli któryś z pierwszoligowych angielskich klubów piłkarskich, nawet tych z dołu tabeli, chce wykupić zawodnika o uznanej renomie lub młodego i perspektywicznego, wóœczas jego włodarze powinni się liczyć z kosztami idącymi w co najmniej dziesiątki milionów funtów.
Kto pierwszy, ten ustawia rynek dla pozostałych
Pozostawiając na chwilę powyższy przykład, barzo podobne zjawisko ma miejsce w przypadku wielu innych rynków. Osoby, a zwłaszcza instytucje, które otrzymują fundusze najwcześniej i w odpowiednio wysokiej ilości, pierwsze wyruszają na zakupy, często przepłacając za towary, na których pozyskaniu najbardziej im zależy, przez co zawyżają ceny dla wszystkich innych chętnych kupujących. Inflacja i jej źródło jest w tym przypadku widoczna jak na dłoni.
Saga transferowa z przejściem Rice'a do Arsenalu Londyn zakończyła się tak jak zazwyczaj kończy się biznes, kiedy kupujący ma zdecydowanie wystarczające środki na zakup tego co potrzebuje za jakąkolwiek cene, czyli były kapitan West Ham United jest już zawodnikiem drużyny Mikaela Artety. Innym drużynom o podobnie głębokich kieszeniach jak Arsenal Londyn pozostaj pogoń za ich własnymi celami transferowymi oraz świadomość tego, że tanio nie będzie, zwłaszcza jezeli ów celem jest zawodnik z innej drużyny w tej samej lidze.
Inflacja oznacza rynek sprzedającego
Dla przykładu Chelsea Londyn upatrzyła sobie Moisésa Caicedo, gracza z Ekwadoru, który sezon 2022/23 spędził w Brighton, gdzie rozegrał 37 meczów, zaliczył jedną asystę, strzelił jedną bramkę i otrzymał 10 żółtych kartek, a za którego aktualny właściciel życzy sobie w przybliżeniu 100 milionóœ funtów. Klub z Londynu oferuje 80% tej kwoty.
Inflacja, zwłaszcza po doświadczeniach ostatnich lat nikomu z nas nie jest zjawiskiem obcym, niemniej jest ona szczególnie widoczna i sięga niebotycznych rozmiarów szczegółnie w środowiskach gdzie nadmiar funduszy gotowych do wydania jest duży, a tym bardziej tam gdzie jest on bardzo wysoki. Angielska pierwsza liga piłkarska jest niemal książkowym przykładem w tym kontekście. Innym przykładem z tego samego kraju i tej samej książki jest stołeczny rynek nieruchomości, na którym, pomimo że ceny potrafią sięgać setek milionów funtów, w 2022 roku 70 procent posiadłości zostało zakupiona za gotówkę, bez żadnego kredytu. Fundusze, w znacznej części, podobnie jak w przypadku Premier League napłynęły z całego świata i ustaliły odpowiednio wysoką poprzeczkę dla nowych kupujących. Dla lokalnych chętnych są to ceny niemal zupełnie nieosiągalne. Można by tę sytuaję porównać do próby zakupu Declana Rice'a przez kłub z angielskiej ligi okręgowej.
Druga strona piłkarskeigo medalu
Śledzenie tego co dzieje się na piłkarskim rynku transferowym jest fascynujące, bardziej fascynujące niż oglądanie meczów. Być może dla osób jak ja, które od dekady nie obejrzały żadnego meczu w angielskiej pierszej lidze piłkarskiej i nie zapłacą jednego pensa za oglądanie meczu w przyszłości, a które lubią liczby, zwłąszcza te, które poprzedzone są znakiem funta, ktoś powinien udostępnić sprzedaż karnetów na okna transferowe. Chętnych, zwłaszcza ekonomistów i statystyków z pewnością byłoby wielu, bo letnia przerwa w rozgrywkach ma do zaoferowania równie wiele jak sezon na murawie.