Przerwa na reklamę, czyli refleksja o głównym punkcie programu
Sylwester Wojnowski

Od czasu do czasu, być może z nostalgii, sentymentu, lub po prostu nadziei, że coś zmieniło się na lepsze, wciąż zdarza mi się włączyć polską telewizję. "Pudło", jak nazywa telewizor jedna z moich dobrych znajomych, odpalam zazwyczaj w pierwszych dniach po powrocie do Polski z Wielkiej Brytanii, gdzie Brytyjska Korporacja Nadawcza (BBC) nie nadaje reklam. Niestety, zderzenie z polską rzeczywistością telewizyjną jest za każdym razem jak uderzenie głową w mur (komercji). Mur ten charakteryzuje się nieustannymi blokami (cegłami?) reklamowymi, które trwają po kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt minut. Z braku cierpliwości zmieniam kanał na inny i bardzo często znów trafiam na blok rekalmowy! Po kolejnej zmianie kanału i podobnym rezultacie jak poprzednio (przypadek czy skoordynowane odcięcie drogi ucieczki?) nie mam już żadnych złudzeń co do tego gdzie jestem i że coś zmieniło się w temacie spieniężania czasu antenowego w polskiej telewizji na lepsze. Za każdym razem wniosek jest taki sam, czyli że lepiej już było. Na nieszczęście nadawców telewizyjnych, moja tolerancja na marnowanie mojego czasu spada wraz z wiekiem i pogłebia się przy każdym zawodzie jak wyżej.
Smutna prawda o komercyjnej stronie polskiej, i nie tylko, telewizji jest taka, że jest ona niedostosowana do tego jak w czasach YouTube i przesyłu strumieniowego zmienił się stopień akceptowalności oglądających na nieporządaną (znienawidzoną?) zawartość na ekranie telewizora.
Osobiście, oglądając YouTube, przy pojawieniu się jakiejkolwiek zawartości komercyjnej na początku wybranego klipu automatycznie odświeżam stronę do momentu, kiedy wyczerpię skolejkowane reklamy. Moja tolerancja na komercyjną zawartość, zwłaszcza wtedy, kiedy potrzebuję informacji szybko i na temat, jest niemal zerowa, niezależnie od medium, z którego korzystam aby te informacje zdobyć.
Natychmiastowa dostępność niemal każdej treści i cyfrowej rozrywki w internecie pozostawia telewizję jako źródło informacji daleko w tyle. Nadmiar reklam na ekranie odbiornika telewizyjnego tylko tę przepaść pogłębia. Wśród młodych ludzi telewizja jako medium służące do poszerzania wiedzy o świecie od lat traci na znaczeniu, o ile jeszcze nie straciła ona tego znaczenia kompletnie. Nawet będąc osobą starszą, której zdarza się przysnąć, lub iść na herbatę podczas oglądania telewizora, trzeba wykazać się anielską cierpliwość aby regularnie i z sukcesem przebrnąć przez kilkadziesiąt minut reklam. Trudno jest w tym przypadku nie wyłączyć telewizora i zamknąć tematu stwierdzeniem, że nadawcy telewizyjni sami sobie kopią lub, jak ma to miejsce w moim przypadku, już wykopali ich własny grób, leżą w nim i tylko palce u nóg wystają spod ziemi.
Jakiś czas temu partia PiS wprowadziła drastyczne ograniczenie handlu dla sklepów wielkopowierzchniowych w niedzielę. Pomysł, zwłaszcza w kontekście tego, że nie chadzam do kościoła, jest dla mnie ideologicznie obcy i najczęściej okazuje się bardziej utrudnieniem niż jakąkolwiek pomocą. Niemniej skoro został on już wcielony w życie, dlaczego nie sięgnąć do źródła poroblemu, pójść o krok dalej i wdrożyć zakaz nadawania treści komercyjnych w telewizji i radio w sobotę i niedzielę? BBC potrafi operować bez reklam przez cały tydzień. Z pewnością polscy nadawcy także by nie updali gdyby mieli nadawać treści komercyjne tylko od poniedziałku do piątku. Włodarze polskiego kościoła rówież byliby zadowoleni, bo Polacy nie tylko nie kupowaliby w niedzielę, ale przede wszystkim nie byliby wodzeni na pokuszenie przez korporacje ze zgniłego liberalnego zachodu w końcówce tygodnia. Same plusy, a przy tym krok we właściwym kierunku w walce o dusze milionów.
Osobiście, mocno i w pozytywny sposób zastanowiłbym się nad oddaniem mojego głosu na partię, która w swoim programie wyborczym zaproponuje zmienę jak powyżej, nawet jeżeli miałoby być to PiS. Jacyś chętni do działania?