W świecie ogólnodostępnej informacji o rynku prawdziwa okazja to wymierający gatunek
Sylwester Wojnowski

Dzisiejszy konsument, zwłaszcza w kontekście łatwości znalezienia informacji na temat cen dóbr, nigdy nie miał się lepiej.
Internet zrewolucjonizował nie tylko jak szybko możemy odszukać ale i porównać ceny. Telefon komórkowy zapewnił, że możemy zrobić to niezależnie od miejsca naszego pobytu.
Być może jednak warto się zastanowić w tym momencie jak taka rewolucja wpłynęła na ogólny poziomy cen dóbr na rynku i liczbę tak zwanych okazji dostępnych zarówno dla kupującym jak i sprzedającym.
W przeszłości, gdy porównanie cen było trudniejsza do zdobycia, różnica pomiędzy minimalną i maksymalną wartością ceny za usługę lub towar bywały znaczna, czasem ekstremalne, zwłaszcza w miejscach oddalonych geograficznie, małą ilością sprzedających, lub z nadmiarem / niedoborem porządanego dobra.
Dziś ta różnica wydaje się być sukcesywnie i skutecznie niwelowana zarówno przez kupujących jak i sprzedających. Różnice w cenach wciąż istnieją i pewnie zawsze będą istnieć, niemniej jest coraz mniej ekstremów, a wraz z nimi
okazji dla obu stron transakcji. Dzisiejsze rynki, które cechują się bardzo dobrym dostępem do informacji zarówno dla kupujących jak i sprzedających, są bardzo efektywne w kształtowaniu optymalnej ceny za dobro, a co za tym idzie, niwelowaniu wygórowanych lub zaniżonych cen.
Gdy przyszły kupujący ma możliwość błyskawicznego porównania ceny towaru u wszystkich sprzedających, zazwyczaj
wybierze on najtańszą ofertę za ten sam produkt. Sprzedający powyżej minimalnej ceny stracą część klientów.
Co dzieje się gdy sprzedający korzystają z możliwości porównania cen i dostosowania ich do cen konkurencji? Potencjalny klient traci szanse na okazyjną cenę z wyjątkiem sytuacji gdy jest one oferowane przez samego sprzedającego w zamierzony i skalkulowany sposób. Sytuacja pogarsza się dla klienta nawet bardziej, kiedy na rynku istnieje mała liczba sprzedawców. Mogą oni wówczas, nawet bez konsultacji miedzy sobą, zmowy cenowej, ustalić cenę, która będzie korzystna przede wszystkim dla nich, a nie dla klienta.
Wówczas rynek przestaje funkcjonować jak powinien. Inflacja rośnie a klient nie ma innego wyboru jak tylko wydać więcej.
Czy powyżesze brzmi jak coś co od dłuższego czasu możemy zaobserwować na wyspach brytyjskich? Z mojego punktu widzenia zdecydowanie tak. Rozwiązaniem sytuacji jest zwiększenie konkurencji pośród sprzedających. Czy możemy liczyć, że w najbliższych latach konkurencji dla aktualnych graczy na rynku przybędzie? W niektórych sektorach tak, w innych zdecydowanie nie. O ile ubezpieczenia czy energia są oferowane przez co najmniej kilku sprzedawców, o tyle na to kto dostarcza nam wodę do domu w większości przypadkóœ nie mamy wpływu.
Wciąż rosnąca inflacja sugeruje, że na tę chwilę zbyt wielu kupujących próbuje kupić oferowane dobra niezależnie od ich galopującej ceny. Czas wczesnej inflacji to czas hossy dla sprzedających, zwłaszcza kiedy pokrywa się on z koniecznością zrobienia zakupów na święta przez klienta. Wielu sprzedawców robi co może, aby tego okresu nie przegapić, nie pozostać za innymi w podwyżkach cen. Większość wie, że sytuacja taka nie potrwa długo. Z każdym mijącym dniem coraz mniej kupujących będzie mogło sobie pozwolić na dobra za wyższą cenę. W końcu nawet relatywnie bogata klasa średnia zaczyna zaciskać pasa i konsumować mniej.
Robiąc zakupy w supermarkecie wielu z nas zauważy, że ceny produktów znanych marek mają podobne, lub wręcz identyczne poziomy niezależnie czy kupujemy w Asdzie czy w Sainsburym. Promocje na te produkty mają na celu przyciągnięcie więszej liczby klientów. Cel nadrzędny to często sprzedaż większej ilości towarów oznaczonych marką własną.
W rzeczywistą rynkową cene tych produktów klient ani nie ma łatwego wglądu ani możliwości jej porównania. Produkty własne danej sieci handlowej, wyłączając zamienniki, po prostu nie istnieją w innych miejscach na rynku. Unikalność produktu daje większą możliwość manipulacji ceną i utrudnia właściwą wycenę przez kupującego. Sprzedawca zyskuje przewagę i nico więcej kontroli nad zyskiem z transakcji.
Zanik okazji cenowych można zauważyć nie tylko u wielkich brytyjskich detalistów, ale także na tradycyjnym pchlim targu, zwłaszcza dziś, w czasach kiedy pojawił się niedobór towarów w wielu sektorach brytyjskiej gospodarki.
Jakiś czasu temu u jednego ze sprzedawców na takim targu znalazłem wzmacniacz gitarowy Marshalla. Po jego dokładnym obejrzeniu zerknąłem na cenę podobnego modelu na eBay, po czy zapytałem sprzedawcę ile sobie za ów urządzenie rzyczy. Sprzedawca odparł, żę 170 funtów. Gdy próbowałem się z nim targować, mężczyzna odparł, że nie może zejść poniżej 160 funtów bo taka jest przybliżona cena tego typu wzmacniacza na eBay. Ebay jest dziś nie tylko serwisem aukcyjnym, ale także wyznacznikiem cen dla wielu używanych towarów w Wielkiej Brytanii. Korzystają z niego zarówno sprzedający jak i kupujący. Obie strony znają rzeczywistą cenę produktu z tego samego źródłą. Stąd negocjacje jak i znaczące ustępstwo co do ceny bywają trudne do osiągnięcia.
Tym czym dla używanych towarów jest eBay tym dla nowych produktów jest Amazon. Jest to poważne wyzwanie dla kupującego, bo z behemotem zza oceanu pod względem cen nikt nie jest w stanie konkurować. Jak wspomniałem wyżej, dla znacznej liczby mniejszych sprzedawców oznacza to utratę klientów na rzecz korporacji ze stanów zjednoczonych. Z punktu widzenia klienta Amazon to okazja za okazją, przynajmniej do momentu kiedy firma ta uzna, że ma już na tyle niewiele konkurencji, że nadszedł czas na podniesienie cen. Trudno oprzeć się wrażeniu, że ten czas albo już nadszedł albo jest tuż za rogiem.
Błyskawiczna informacja na temat cen towarów i usług wydaje się być błogosławieństwem dla kupującego. Zanim jednak zdecydujemy się kupić, powinniśmy pamiętać, że sprzedawcy, tak jak my, mają do tej informacji dostęp i często potrafią zrobić z niej lepszy użytek niż my. Łatwy dostęp do informacji o cenie powoduje, że cena ta będzie ustawione tak, aby sprzedający na sprzedaży zyskał tak wiele jak tylko się da, zwłaszcza wówóczas gdy sprzedającem ze sprzedażą się nie spieszy lub gdy na rynku jest wielu chętnych do zakupu. Jest to szczególnie widoczne na rynku gdzie istnieje niewystarczająca konkurencja pomiędzy sprzedającymi, a zwłaszcza w miejscach gdzie występują niedobory porządanego przez kupujących towaru. Na myśl nasuwa się tu wiele współczesnych brytyjski ryneków, z rynkiem nieruchomści na pierwszym miejscu.
Łatwy dostęp do informacji robi rynki bardziej efektywnymi, wspomaga ustanowienie idealnej ceny zakupu i sprzedaży i niweluje zawyżone i zaniżone ceny w związku przez co zmniejsza liczbę okazji cenowych zarówno dla kupujących jak i sprzedających.